wtorek, 8 lutego 2011

Trzy tomy Andersena - tom III - Jaworowski


Dzisiaj, po kilkudniowej przerwie, nadarza się nowa okazja, by się trochę pokatować dyskretnym optymizmem pisarstwa Andersena oraz ilustracji - tym razem Jaworowskiego. Nie kojarzę innych jego prac w swojej biblioteczce, co jednak nie jest dla mnie wielkim zaskoczeniem; zarówno kolorystyka, jak i styl prowadzenia linii kojarzą mi się z malarstwem z lat 70-tych, czyli z grubsza niemiło. Mam drobne wyrzuty sumienia, że w pierwszych nieśmiało-słonecznych dniach tego roku prezentuję taki przygnębiający repertuar, no ale już tylko Stanny, a potem coś z zupełnie innej beczki. Chociaż w nieodległej przyszłości nazwisko Stannego powróci ;-)

Ilustracje: Jerzy Jaworowski
Autor: Hans Christian Andersen
Tytuł: Baśnie.
Wydane: "Państwowy Instytut Wydawniczy", Warszawa, Polska, 1985.
Wydanie X.


Dyrektor teatru marionetek
Ale ja się nie leniłem, wyskoczyłem żwawo z łóżka i wszystkie marionetki powędrowały znów do pudła; niektóre głową w dół, niektóre na stojąco; zatrzasnąłem wieko i usiadłem na skrzyni.
 
 
Stary dzwon
Cóż wyrośnie z tego maleństwa, z tego ubogiego chłopca ze skromnego miasteczka Marbach? Wówczas nikt tego nie wiedział. Nawet stary dzwon na wieży, chociaż tak wysoko wisi, nie wiedział tego, a przecież on pierwszy śpiewał i dzownił temu, który póżniej miał zaśpiewać najpiękniejszą "Pieśń o dzwonie".
 
Żuk
Mały synek ogrodnika wszedł wraz z swym towarzyszem do bieplarni, zobaczyli żuka i chcieli się nim pobawić; zawinęli go w winny listek... wsadzili do połamanego, drewnianego chodaka o naderwanej przyszwie, patyk zastępował masz, do którego mocno przywiązano żuka wełnianą nitką; teraz stał się żeglarzem i miał popłynąć.
 

Bałwan ze śniegu
- Teraz rozumiem jego tęsknotę - powiedział pies łańcuchowy. - Bałwan miał w ciele pogrzebacz; to on się w nim poruszał; teraz już to minęło. Precz, precz!

Muza nowego stulecia
Posiada ona wielkie, pełne miłości serce kobiece, płomień westalki i ogień namiętności. Przeniknął ją promień rozumu we wszystkich zmieniających się w ciągu tysiącleci barwach tęczy, ocenianych zależnie od chwilowej mody na dany kolor.
 Dziewica Lodów
Ogromne szczeliny i bezdenne przepaści kryją się pod nim; jest to potężny pałac lodowy, a mieszka w nim Dziewica Lodów, królowa lodowców.
Motyl
- Teraz siedzę na łodydze, zupełnie jak kwiat - powiedział motyl - wprawdzie całkiem wygodne to nie jest. Ale to zupełnie tak, jakby się ożenił. Jestem mocno osadzony - i to była jego pociecha. - Niewielka to pociecha - powiedziały kwiaty pokojowe sterczące w doniczkach.


Ślimak i krzak róży
Przeszło lato, nadeszła jesień; różany krzew miał wciąż jeszcze pączki i kwiaty, dopóki nie spadł śnieg i nie zrobiło się zimno i mokro; wtedy pochylił się ku ziemi, ślimak zaś schował się pod ziemię.

Błędne ognie są w mieście
I rzeczywiście na środku błot stał jakby olbrzymi pień olchowy; była to szafa babki. Stał otworem dla błotnej wiedźmy i dla wszystkich ludzi we wszystkich krajach i czasach, o ile tylko wiedzieli, gdzie szafa stoi.

Wiatrak
- Nie jestem wcale dumny! - mówił wiatrak. - Ale jestem jasno oświecony z zewnątrz i wewnątrz. Słońce i księżyc służą do mego zewnętrznego i wewnętrznego użytku, a prócz tego mam jeszcze świece stearynowe, lampy tranowe i łojówki; mogę śmiało powiedzieć, że jestem oświecony; jestem myślącą istotą i tak dobrze zbudowaną, że aż przyjemnie na mnie spojrzeć.

Biskup na Bo:rglum i jego krewniacy
Rozbity okręt został wyrzucony na brzeg, udzie biskupa są już tam, nie oszczędzają tych, których morze oszczędziło; morze spłukuje czerwoną krew płynącą z rozbitych czaszek.
Złoty skarb
- Bam, bam! - Bęben bębni. Wszystkie bębny biły na alarm. Była wojna. Żołnierze szli na front i syn dobosza poszedł razem z nimi.
Wicher przemienia szyldy
Gdy szewcy przenosili w tamtych czasach szyld do nowego domu cechowego, odbywał się uroczysty pochód. Powiewała jedwabna chorągiew cechowa, na której był narysowany wielki but...

 Syn dozorcy
Ale najładniejszy był jeden rysunek, na którym był zamek, nazwany przez niego "Zamkiem Emilci".

Dzień przeprowadzki
Czy nigdy nie zastanawiał się pan nad tym? Śmierć jest woźnicą w omnibusie, jest pisarzem paszportowym, podpisuje sie pod naszą służbową książeczką i jest dyrektorem wielkiej kasy oszczędnościowej życia.
Ropucha
- Co masz na myśli? - powiedziała gąsienica. - Przecież to ja sama odczepiłam się od kur. Bardzo nieprzyjemnie jest patrzeć na nie. Czyż nie mogę w moim własnym domu mieć trochę spokoju? Teraz czuję kapustę. Teraz jestem przy moim liściu. Czyż jest coś milszego nad własny dom? Ale muszę pójść wyżej.
Album ojca chrzestnego
- Oto przewracamy kartę - mówił dalej ojciec chrzestny. - Przeszły lata, ławica piasku wyłoniła się z wody i podniosła się; na największym kamieniu, który wynurzył się z morza, usiadła mewa.
Rodzina Grety z kurnika
Jej mała izdebka była czyściutka i miła, wymagała tego pani dziedziczka, ta, do której należał kurnik, przychodziła tu często ze swymi wytwornymi gośćmi i pokazywała im "koszary dla kur i kaczek", jak nazywała kurnik.
Opowieści słonecznego blasku
- Ponad kołyszącym się morzem leciał łabędź; każde jego pióro błyszczało jak złotol jedno piórko spadło na wielki statek handlowy, który przepływał na pełnych żaglach;

Pradziadek
Widzieli już brzegi Danii, białe piaskowe skały zachodniej Jutlandii, gdy nagle zerwała się burza, statek uderzył o ławicę piaskową i osiadł na mieliźnie; morze podniosło się i bałwany biły o statek.

Wielki wąż morski
Ryby i ślimaki, wszystko, co pływa, wszystko, co pełza lub daje się unosić prądowi, spostrzegło to straszne stworzenie, tego nie kończącego się, nieznanego morskiego węgorza, który tak nagle zjawił się z góry.

Ogrodnik i jego chlebodawcy
Państwo mieli dzielnego ogrodnika; ogród kwiatowy, sad i ogród warzywny były tak piękne, że rozkoszą było na nie patrzeć. Z tymi ogrodami graniczyły dawne resztki starego, zamkowego ogrodu z bukszpanowymi żywopłotami.
 Talizman
Królewicz z królewną wsiedli na konie i odjechali. Wkrótce posłyszeli o pewnym rycerzy, który podobno miał wieść szczęśliwy żywot ze swą małżonką.
Figury z kart
Pewnego wieczoru mały chłopczyk leżał i zaglądał przez otwarte wrota zamku do wielkiej sali, gdzie na ścianach wisiały karty do gry, zupełnie jak portrety w prawdziwych salach rycerskich.

PS. Cytaty jak w oryginale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz