Ilustracje: Tony DiTerlizzi
Autor: Tony DiTerlizzi
Tytuł: Ted
Wydane: Aladdin Paperbacks, Simon&Schuster, New York, US, 2004.
Wydane: Aladdin Paperbacks, Simon&Schuster, New York, US, 2004.
Po raz I: 2001, US.
Ciekawa sprawa z tymi wymyślonymi przyjaciółmi, że u nas właściwie się ich nie spotyka. Nikt ze znajomych, przepytywanych osób nie posiadał takiego towarzysza, nie kojarzę też polskich animacji, sztuk teatralnych czy wreszcie książek, które opowiadałyby o wymyślonych przyjaciołach. Albo mamy misie, lalki, Plastusia czy dowolne ożywione przedmioty albo stworki, które choć nie występują w świecie zewnętrznym, to jednak wewnątrz świata przedstawionego są zupełnie na swoim miejscu i - by tak rzec - powszechnie dostępne. Na gruncie anglosaskim sprawa ma się zupełnie inaczej, czego najlepszym potwierdzeniem jest przebajeczny Dom dla zmyślonych przyjaciół Pani Foster (powinno być oczywiście Dom Pani Foster dla zmyślonych przyjaciół; takie już to moje notoryczne czepialstwo jest, że nie odpuszcza) oraz prezentowany tutaj Ted. Tony DiTerlizzi to bardzo znana postać, autor ilustracji do bestsellerowych Kronik Spiderwicka. Autor wart wspomnienia również ze względu na różnorodność stylistyk, po które sięga. Nagrodzona w 2003 r. Caldecott Honor Medal The spider and the fly utrzymana jest w estetyce grozy, niemego kina i burleski, przypominając produkcje Tima Burtona. Jimmy Zangwow's Out-Of-This-World Moon-Pie Adventure odsyła nas do magicznego klimatu chłopięcej przygody z lat pięćdziesiątych. Trzeba powiedzieć, że wszystkie jego prace są - o ile wolno mi się tak wyrazić - bardzo anglosaskie, mocno osadzone na amerykańskim gruncie; nie czynię z tego bynajmniej zarzutu. W osobnym miejscu skupię się na pozostałych książkach, do których mam dostęp, ta notka jest bowiem tylko o Tedzie. Purpurowo-różowy stwór pojawia się zaraz w pierwszym zdaniu; wyskakuje jak królik z kapelusza - po prostu przyszedł do nieco zaniedbywanego przez zapracowanego ojca chłopca i domaga się malin. Tak zaczyna się seria zabawnych, kolorowych i fantastycznych perypetii, z których każda jest opisana w króciutkim rozdzialiku. Oczywiście, nie może być tak, żeby dorosły od pierwszej chwili uwierzył w jakiegoś "wymyślonego" przyjaciela; w dodatku ojciec bierze pełną dobrych chęci zabawę za przykre psoty. Okazuje się jednak, że Ted wcale nie jest mu taki obcy... Pełna kolorów, ciepła i humoru opowieść, któej przesłanie jest jasne, jednoczące dorosłych ze światem dzieci; jej największą zaletą jest estetyczna stylizacja na lata sześćdziesiąte oraz ilustracyjny rozmach.
Ciekawa sprawa z tymi wymyślonymi przyjaciółmi, że u nas właściwie się ich nie spotyka. Nikt ze znajomych, przepytywanych osób nie posiadał takiego towarzysza, nie kojarzę też polskich animacji, sztuk teatralnych czy wreszcie książek, które opowiadałyby o wymyślonych przyjaciołach. Albo mamy misie, lalki, Plastusia czy dowolne ożywione przedmioty albo stworki, które choć nie występują w świecie zewnętrznym, to jednak wewnątrz świata przedstawionego są zupełnie na swoim miejscu i - by tak rzec - powszechnie dostępne. Na gruncie anglosaskim sprawa ma się zupełnie inaczej, czego najlepszym potwierdzeniem jest przebajeczny Dom dla zmyślonych przyjaciół Pani Foster (powinno być oczywiście Dom Pani Foster dla zmyślonych przyjaciół; takie już to moje notoryczne czepialstwo jest, że nie odpuszcza) oraz prezentowany tutaj Ted. Tony DiTerlizzi to bardzo znana postać, autor ilustracji do bestsellerowych Kronik Spiderwicka. Autor wart wspomnienia również ze względu na różnorodność stylistyk, po które sięga. Nagrodzona w 2003 r. Caldecott Honor Medal The spider and the fly utrzymana jest w estetyce grozy, niemego kina i burleski, przypominając produkcje Tima Burtona. Jimmy Zangwow's Out-Of-This-World Moon-Pie Adventure odsyła nas do magicznego klimatu chłopięcej przygody z lat pięćdziesiątych. Trzeba powiedzieć, że wszystkie jego prace są - o ile wolno mi się tak wyrazić - bardzo anglosaskie, mocno osadzone na amerykańskim gruncie; nie czynię z tego bynajmniej zarzutu. W osobnym miejscu skupię się na pozostałych książkach, do których mam dostęp, ta notka jest bowiem tylko o Tedzie. Purpurowo-różowy stwór pojawia się zaraz w pierwszym zdaniu; wyskakuje jak królik z kapelusza - po prostu przyszedł do nieco zaniedbywanego przez zapracowanego ojca chłopca i domaga się malin. Tak zaczyna się seria zabawnych, kolorowych i fantastycznych perypetii, z których każda jest opisana w króciutkim rozdzialiku. Oczywiście, nie może być tak, żeby dorosły od pierwszej chwili uwierzył w jakiegoś "wymyślonego" przyjaciela; w dodatku ojciec bierze pełną dobrych chęci zabawę za przykre psoty. Okazuje się jednak, że Ted wcale nie jest mu taki obcy... Pełna kolorów, ciepła i humoru opowieść, któej przesłanie jest jasne, jednoczące dorosłych ze światem dzieci; jej największą zaletą jest estetyczna stylizacja na lata sześćdziesiąte oraz ilustracyjny rozmach.