Co łączy żubra,
bartnika, wydrę i ryjówkę? Zapewne spora część genów, ale przede wszystkim
fakt, że każde z nich stało się bohaterem jednej lub kilku zabawnych i cennych
książek Tomasza Samojlika, przyrodnika z Białowieży i popularyzatora rodzimej przyrody.
Koniec jednak z detalem! W swej najnowszej książce – wydanej przez Oficynę
Wydawniczą Multico O rety! Przyroda –
badacz postanowił wziąć na warsztat ogrom polskiej przyrody per se. Jeśli więc
mieliście dotychczas kontakt z żubrem, rzekotką czy krzyżakiem jedynie w
dyktandach, nadarza się świetna okazja, żeby to zmienić!
Format wydania
przypadnie do gustu tym, którzy polubili kontakt z Mapami Mizielińskich. Twarda oprawa, staranne szycie, dobry papier –
od strony parametrów technicznych rzecz wydana jest nienagannie. Niestety, poziom
załamuje się, gdy dochodzimy do korekty tekstów; błędów jest sporo, co dziwi,
zwł. w relacji do ceny wydawnictwa.
Oprócz wspomnianych
niedociągnięć korekty, następne uchybienia trzeba wymyślać. Głównym ulepszeniem
tej książki, jakie przyszło mi do głowy, jest wprowadzenie indeksu występujących
w niej zwierząt i roślin. Gdy chcemy sprawdzić, czy bataliony składają jajka
wiosną czy latem, albo kiedy właściwie rodzą się małe rysie, musimy kartkować
całość, co jest oczywiście przyjemne, ale lepiej byłoby trafiać w cel od razu –
zwł. że bohaterów tej książki jest co najmniej kilkuset.
Świetnym zabiegiem
zastosowanym przez Samojlika jest prezentacja rozmaitych ekosystemów; jak
wiadomo wiosna wygląda zupełnie inaczej na polach, w górach i w mieście. Książka
opisuje 6 pór roku (wiosna i lato podzielone zostały na wczesny i późny okres),
a w każdej z nich mamy stały zestaw powracających środowisk: las liściasty,
bór, góry, miasto, tereny nad rzeką i jeziorem oraz pola. Do niego dochodzą „dodatki
specjalne” w postaci jaskiń, wybrzeża morskiego czy… mieszkania, którego flora
i fauna również są reprezentantami krajowej przyrody.
O
rety! Przyroda łączy Samojlikowe poczucie humoru z –
by pozostać w odpowiedniej metaforyce – końską dawką wiedzy o zjawiskach świata
naturalnego. Od porostów, przez bezkręgowce, po wielkie ssaki, od bałtyckich traw,
przez piaszczyste zakola, po regle i hale, przemierzamy z autorem tysiące
metrów – w górę, w dół i na boki. Objętość treści powoduje, że podróż od
okładki do okładki za jednym posiedzeniem jest raczej niemożliwa. Tym lepiej –
warto powracać do książki w miarę zmieniania się warunków atmosferycznych lub innych
okoliczności przyrody za oknem, warto zabierać ją na wycieczki (chociaż daleko
jej do poręczności).
Książka oprócz pryzmy
faktów przyniesie nam też kontakt z dowcipem wysokiej (a czasem troszkę
niższej, ale nadal dobrej!) próby, którym autor uatrakcyjnia wszystkie swoje popularyzatorskie
publikacje. Jestem oddaną fanką nienawistnych sóweczek, którym nic się nie
podoba, uwielbiam misia – fana dolnego regla, mam słabość do nucącego bobra
(Dum di dum!). To właśnie takie zabiegi powodują, że łatwiej nam obcować z
encyklopedyczną „zawartością” poszczególnych plansz. Proporcja faktów do „rozrywki”
to mniej więcej 2:1 –widać, że żarty mają dopełnić, a nie przeważyć przekaz
merytoryczny.
Z radością obserwuję
jak Tomasz Samojlik – rysownik-samouk – z tomu na tom rozwija swój warsztat,
ekspresję i swobodę twórczą. Rozmaite perspektywy, dobre zharmonizowanie
kadrów, bogata, ale nie krzykliwa paleta, umiejętnie oddany ruch i dokomponowane
dymki – widać, jak procentuje doświadczenie wyniesione z tworzenia komiksów. Mam
prawie wszystkie publikacje tego autora, począwszy od czarno-białego Ostatniego Żubra i z niecierpliwością
czekam na kolejne! Każda z nich wnosi coś do mojej znajomości otaczającego świata,
przy każdej dobrze się bawię – i mam wrażenie, że autor ma podobnie.
Jeżeli chodzi o
współczesny rynek wydawniczy, to książką, którą teoretycznie można by z O rety! Przyroda porównać jest Rok w lesie Emilii Dziubak. Piszę „teoretycznie”
ponieważ zupełnie inny jest adresat propozycji Naszej Księgarni. Są to przede
wszystkim młodsze dzieci – takie, które główną frajdę czerpią z kartonowych
stron, kolorowych zwierzątek i ogólnego „dziania się” na obrazkach, bez szczególnych
oczekiwań odnośnie treści (której u Emilii Dziubak właściwie nie ma). Jeżeli w
Waszych podróżach celujecie w fakty i ciekawostki – bez wahania wybierzcie
propozycję Samojlika. Do zobaczenia w lesie (lub borze, na brzegu jeziora, w
jaskini czy u rybika w łazience…)!
"Kilkuset" bohaterów - jeśli już o błędach mowa;)
OdpowiedzUsuńSypię głowę popiołem, skoro o tym mowa ;-)
Usuń